9 stycznia 2016

"MY, DZIECI Z DWORCA ZOO" polecił Agacie przyjaciel, teraz ona poleca tę książkę Wam.


Chciałabym podziękować mojemu przyjacielowi za pokazanie mi tej książki oraz Christiane Vera Felscherinow, która opowiedziała dziennikarzom o swoim życiu. Ci z kolei napisali artykuły na jej temat w gazetach, które z czasem złożyły się na autobiograficzną powieść „My, dzieci z dworca ZOO”.
Autorka jest Niemką urodzoną w Hamburgu. I choć od powstania powieści minęło 35 lat, książka nadal ma grono wiernych czytelników. Sama Christiane, dziś pięćdziesięcioczteroletnia kobieta przyznaje, że nie udało się jej odstawić narkotyków.
Książka zaczyna się od przeprowadzki bohaterki ze wsi do miasta. Christiane mówi, że jako dwunastolatka spędzała więcej czasu z rówieśnikami na ulicy niż w domu. Ciekawi świata młodzi ludzie zaczynają próbować różnych, nowych, niekoniecznie dobrych rzeczy. Dołącza do nich Christiane. Zaczyna buntować się, sprawiać duże problemy wychowawcze. Chodzi na dyskoteki, tam poznaje różnych ludzi. W tym momencie akcja rozwija się i pokazuje stopniowe uzależnianie się dziewczyny od narkotyków.

Książkę czyta się z zapartym tchem, może dlatego, że bohaterem jest sama autorka. Dowiadujemy się o jej wybrykach, których jest bardzo dużo, o okresie dojrzewania, miłostkach, relacjach z matką. Pokazuje, jak życie szczęśliwego dziecka zmienia się w najgorsze piekło. Autorka bardzo pozytywnie zaskakuje mnie początkiem. Cała opowieść jest emocjonująca oraz wzruszająca. Mimo to, że jest przygnębiająca, czyta się ją bardzo szybko. Napisana jest językiem młodzieżowym, toteż łatwo do nas dociera. Książkę wydano ku przestrodze młodych ludzi.

Bardzo podobała mi się ta powieść oraz ciągły dreszczyk emocji, który towarzyszy zgłębianiu kolejnych rozdziałów. W tym przygnębiającym „zlepku” wszelkiego zła odnalazłam również motywy szczęścia, miłości oraz wolności. Gorąco polecam tę książkę osobom zagubionym.

Agata Wiszniewska, kl. 3a